Rozmowy o bocianach z Przygodzic i nie tylko
Użytkownik
19 maja 2010 r.
Zajrzałam dziś do gniazda w Wysokiej koło Międzyrzecza, ktore pozostało w tym sezonie lęgowym nie zasiedlone. Na stronie gniazda widać, że zagląda tu czasami jakiś bocian. No i udało mi się: właśnie go tu przez krótki moment widziałam, jak w relaksowej pozie sobie stoi i spogląda w kierunku jeziora (f.1).Chwilkę później zebrał się (f. 2) i odleciał (f. 3). Pewnie ma gdzieś w okolicy rodzinkę. Gniazdko zostało puste (f. 4) na tej wyspie spokoju, nad pięknym jeziorem Paklicko Małe. Jak to dobrze, że w zalanej powodziową wodą Polsce można znaleźć takie gniazdo nad wodą, która nie stanowi groźnego żywiołu... Szkoda, że odwiedzający je bocian nie założył tu rodzinnnego siedliska. I uznanie dla ponoszących koszty urzymania tego monitoringu, że właśnie z tego powodu go nie wyłączyli!
Ostatnio edytowany przez Barbarka (2010-05-31 10:38:04)
Offline
Użytkownik
21:35 Międzyrzecze - na gnieździe wbrew wszystkiemu siedzi jeden bocian.
Z międzyrzeckiego forum wiem, że w ciągu dnia na gnieździe zmieniały się dwa boćki. Teraz (23.00) nadal siedzi tylko jeden.
Ostatnio edytowany przez paniusia (2010-05-19 22:59:51)
Offline
Użytkownik
19.05.2010 godz 23.25
Dzisiaj zaglądnęłam do Ligoty i natychmiast przeraziły mnie dwie rzeczy - brak bociana na gnieździe a przecież były pisklęta, i po drugie widok wkoło zalanych łąk. Weszłam na forum i znalazłam niestety tragiczną dokumentację.! Nie będę powtarzać tego, co jest tam i co każdy tam może zobaczyć. Uderzyło mnie olbrzymie podobieństwo sytuacji w Przygodzicach i Ligocie: w obydwu miejscach skrajnie tragiczne warunki pogodowe, w obydwu należy domniemywać brak pożywienia i rezygnacja jednego z rodziców /samca?/ z opieki nad gniazdem i małymi, w konsekwencji jeden bociek nie daje rady - sam ulega wygłodzeniu i wychłodzeniu - w tym momencie w Przygodzicach była akcja ratunkowa i bocian odleciał, natomiast w Ligocie bociek trwał w skrajnym wyczerpaniu i niemal już niezdolny do lotu. Akcji ratunkowej tam nie było a skończyło się równie tragicznie śmiercią małych i wyrzuceniem z gniazda. Opis na forum ligockim.
Panie Pawle! Akcja była absolutnie potrzebna bo była jedyną szansą. Natomiast Pański opis zachowań boćków na przykładzie tego tragicznego dnia, bardzo szybko - niestety - znalazł potwierdzenie w innym gnieździe i pewnie w wielu jeszcze. Te piękne ptaki pewnie mają zakodowane genetycznie takie zachowanie i myślę, że chodzi o zachowanie gatunku - choć brzmi to w tej chwili co najmniej dziwnie!
Offline
Zbanowany
19.05.2010 Łask
19.05.2010.
Smutny koniec piskląt
Offline
Użytkownik
20 maja 2010 r.
Czytam wypowiedzi forumowiczów na temat dramatycznych wydarzeń w bocianich, monitorowanych gniazdach i dochodzę do wniosku, że opis zdarzeń należy troszeczkę zmodyfikować. Bo żaden bocian (żadne zwierzę żyjące w naturze) w okresie wychowywania młodych nie rezygnuje dobrowolnie z tego. Mają zapisane w genach, że dopóki pisklęta są małe i narażone na ataki drapieżników, i wychłodzenie bądź przegrzanie, nie zostawiają ich bez opieki. Dlatego żerują na zmianę, żeby zaspokoić potrzeby pokarmowe swoje i swoich dzieci. Dramatyzm sytuacji polega na tym, że w ostatnich odsłonach tego dramatu rodzice nie byli w stanie nazbierać/upolować tyle pożywienia, żeby w odpowiednim czasie przynieść go pisklętom i zmienić w gnieździe partnera. A przecież żerowanie i samo życie (zachowanie temperatury ciała u istot stałocieplnych) też wymaga energii. W tej skrajnie dramatycznej sytuacji, w zalnych gniazdach, rodzice nie byli w stanie zapewnić podstawowych potrzeb piskląt. Sami wygłodzeni i wychłodzeni ulegali instynktowi samozachowawczemu... Doprowadzeni do ostateczności wyrzucali z gniazda niezdolne już do dalszego życia pisklęta. Bo nawet gdyby ten okres przetrwały, nie sądzę żeby rozwijały się dalej prawidłowo. Przykładem takiej skrajości jest mały kalifornijski koliberek, który jakimś cudem (cud to gniazdo pod dachem, koło siedzib ludzkich) przeżył styczniowe załamanie się pogody w Kalofornii. Mimo tego Sassy nie była w stanie samodzielnie, we właściwym terminie opuścić gniazda i podjąć samodzielnego życia:
http://www.bocianyzprzygodzic.pun.pl/vi … id=350&p=9
Jest w tym niezwykła mądrość matki natury, że skraca cierpienia piskląt i właśnie dzięki temu pozwala przetrwać gatunkowi, nie skazując na zagładę dorosłych próbujących za wszelką cenę uratować dzieci.
Ale człowiekowi patrzącemu na to jest niezwykle przykro, bo odbiera to jako okrucieństwo rodziców wobec dzieci. I to jest dowodem, że bardzo daleko w swoim cywilizacyjno-kulturowym świecie odszedł od natury.
Offline
Użytkownik
Offline
20 maja 2010
Międzyrzecze - Są obydwa! Florek i Florentynka przeżyły ciężki czas! O 19:48 przyleciał zmiennik. Nastąpiło krótkie przywitanie i wysiadujący dotychczas bociek bezzwłocznie opuścił gniazdo, a drugi usiadł na jajeczkach.
A tu krótki FILMIK z tego wydarzenia.
Offline
Użytkownik
20 maja 2010
Po wczorajszym odlocie o 10:00 rano wycieńczonego bociana z Ligoty (przypomnę filmik), który bardzo długo (prawdopodobnie przez niemal dwie doby) przy okropnej pogodzie bezskutecznie czekał na zmiennika, gniazdo było całkiem opuszczone, żaden bocian do końca dnia się nie pojawił, żaden w nim nie nocował. Dopiero dziś około południa przyleciał jeden. Początkowo przez około godzinę leżał zagłębiony w dołku (fot.1). Wkrótce jednak wstał i w ciągu dnia nie widziałam go już leżącego (fot.2-4). Kilkakrotnie odlatywał na dość krótko i wracał, zawsze jednak był sam. Noc prawdopodobnie także spędza samotnie, bo aż do zapadnięcia całkowitego zmroku drugi bocian się nie pojawił.
Offline
21 maja 2010
16:00
Ligota - Pogoda się poprawiła, łąka pod gniazdem nie jest już jeziorkiem. W gnieździe jednak niewiele zmieniło się na lepsze. Drugiego bociana nie ma już od co najmniej dwóch dni. Lęg przepadł niezależnie od tego, czy w gnieździe były jaja, czy pisklęta. Samotny bociek stoi na gnieździe, może wypatruje partnera... (fot. 1).
Międzyrzecze - Tutaj świeci słońce. Bociany na zmianę wysiadują jaja, które dwa dni temu pozostawały nieogrzewane przez kilkanaście godzin, przy temperaturze wynoszącej zaledwie kilka stopni C. Najprawdopodobniej uległy wyziębieniu i pisklęta już się z nich nie wyklują. Bociany jednak wytrwale wysiadują. A może one wiedzą lepiej?
Offline
Użytkownik
21 maja 2010 Warszewo
14:20 Pierwszy pisklak ma dwie doby, drugi jedną , a dzisiaj obserwowałam dzielne poczynania trzeciego aby wydostać się ze skorupki (fot.1).
16:40 widziałam karmienie. Wszystkie trzy jadły. Fotki wyszły mi takie niewyraźne, że podaruję sobie ich wstawianie.
19:03 Nareszcie ładnie widać trzy bocianki. Karmiły oba dorosłe; jeden wyrzucał, drugi przesuwał pod dziobki. Po prosu okrążały swoje pisklęta. Ten dzisiejszy też dostał, ale wyglądało mi na to, że maluch kombinował raczej co to jest i do czego to służy( fot.2 i 3).
Pierwszy raz widziałam tak zorganizowane karmienie. Oba dorosłe bociany zaangazowane, w zwiazku z tym brak przepychanek piskląt i każdy dostawał pod sam dziobek.
Ostatnio edytowany przez magdag (2010-05-21 19:56:27)
Offline
22 maja 2010
Dwa bociany na gnieździe w Ligocie . A więc drugi bocian przeżył. Gdzie był przez te kilka dni, tego się nigdy nie dowiemy. Teraz zagląda do dołka, z którego wystaje coś szarego (jajo, może martwe pisklę, a może jakiś śmieć).
Dobrze, że choć dorosłe bociany przetrwały tę szaloną pogodę. Musimy wierzyć, że za rok będzie lepiej.
Offline
Użytkownik
Offline
Zbanowany
24.05.2010. Łask
Co bocian przynosi dla swojej partnerki.
http://www.youtube.com/watch?v=1HGcInH2yKA
Offline
Użytkownik
Offline
Moderator
Offline
Użytkownik
Offline
Użytkownik
28 maja 2010 Ustroń
Już dwa małe bocianki. Jeden wykluł sie wczoraj tj. 27 maja, drugi dzisiaj. Nie mam fotek, bo rodzice niechętnie je pokazują. A nawet jak pokażą, to zasłaniają je całym swoim jestestwem. Widziałam jednak dzisiaj przez chwilkę na 100% dwa bocianki.
Ostatnio edytowany przez magdag (2010-05-28 23:24:36)
Offline
Moderator
Offline
Moderator
Offline