Rozmowy o bocianach z Przygodzic i nie tylko
Użytkownik
Offline
Użytkownik
Offline
Użytkownik
W ciągu ostatniej godziny pocieplało trochę. Rodzic stoi. Pisklęta trochę się rozproszyły. Najstarszy ćwiczy nogi, próbuje dziobać ściółkę na stojąco, czyści piórka w bocianich pozach; sto pociech, jak śmiesznie klapnie na kuperek. Ale "problem skrzydełka" nie zniknął. Pisklę stoi na kuperku i to lewe skrzydełko dalej w nienaturalnej dla ptaka pozycji:
g. 11:03 - stoi od strony nóg dorosłego bociana (f.1) i powiększenie (f.2);
g. 11:24 - w tej samej pozycji, manipulujący dziobkiem przy skrzydełku (f.3) i powiększenie (f.4); co z tobą będzie muluchu?
Offline
Użytkownik
4.06.09
godz.12.19 - dorosly bocian wygląda dosc żałośnie po deszczach, ale to minie wraz z promieniami slońca. Natomiast maluch - zdjecie jest zbyt nieczytelne,zeby cos konkretnego okreslic. Ale problem jest. Nie widzę też , zeby środkowy zmieniał pozycje.Ale może mi sie wydaje.
Ostatnio edytowany przez mamajka (2009-06-04 19:59:59)
Offline
Użytkownik
12:39
niestety cisza w sprawie tego boćka a miałam nadzieję, że może dziś ktoś się nim zainteresuje, bo problem jest skoro już drugi dzień ma tak dziwnie wykręcone skrzydełko.
Offline
Użytkownik
Minęło południe. Powłoka chmur porozrywana, świeci słońce. I jak już świeci, robi to intensywnie. Rodzic stoi osłaniając pisklęta przed jego nadmiarem, zajęty równocześnie toaletą upierzenia; godzinę temu był zupełnie zmoknięty. Porównuję zdjęcia robiąc wybór do posta i widzę nie tylko to nieszczęsne skrzydełko, ale i to i że jedno z pozostałych trzech piskląt nie wykazuje żadnej aktywności ruchowej i od wielu godzin nie zmienia pozycji. Zginęło zupełnie w grupce.
Poniżej kilka zdjęć z dnia: f.1, 2 Lotka na gnieździe, f. 3 Tymek na gnieździe.
Ostatnio edytowany przez Barbarka (2009-06-04 19:54:44)
Offline
Użytkownik
19:34
Nie mam podglądu, więc nie wiem co dzieje się aktualnie w gnieździe, wiem natomiast, że sprawą zajął się dr Jacek Betleja, na razie obserwuje gniazdo i niebawem zdecyduje co dalej.
Offline
Użytkownik
04.VI.2009 r., godz. 19:20 - 19:21:
Nie było mnie tu parę godzin i od razu trafiłam na końcówkę karmienia. Na gnieździe Tymek właśnie dał jeść bociankom. Jadły wszystkie (f.1); to dobry znak. Ale wiszące skrzydełko wygląda, mówiąc trywialnie, niefajowo: coraz bardziej wisząco. Widać to na zdjęciach 2 i 3 (4 to powiększenie z 3). Nadchodzi noc. Czy wszystkie pisklęta ją przeżyją?
Offline
Użytkownik
g. 20:07 - mam nadzieję, że taki ornitologiczny autorytet będzie w stanie coś zdziałać. Oby tylko nie było jak w tym starym kawale: "operacja się udała, ale pacjent umarł". Dziekuję Wam kochane Bocianolubki. Pozdrawiam
- g. 20:13 - w gnieździe wieczorny spokój, pisklęta najedzone, widać że nie jest im zimno, bo mimo że odkryte, to nie zbite w ciasną gromadkę; Tymek w relaksowej pozie; postał 5 minut i postanowił zrobić trochę porządków w gnieździe, wszystkie małe ma kuperkach (f.1);
- g. 20:20 dalej porządki, przestawia maluchy, usuwa nieczystości ze środka dołka (f. 2), obszedł dniazdo dookoła; ustawia maluchy w dołku;
- g.20:22 usiadł na chwilę na małych, ale coś mu preszkadzało, wstał, przełożył jakiś patyk, obszedł gniazdo dookoła jeszcze raz, jakby sprawdzał czy wszystko jest w nim w porządku i o
- g. 20:24 stanął na jednej nodze; i tak stoi
- g. 21:04 stoi! (f.3), a maluchy śpią...
Offline
Użytkownik
Obserwuję co jakiś czas te boćki, choć nie tak dokładnie jak wy. Wow, jesteście niesamowici. Gratuluję!
Myślę jednak, że to naturalne prawo selekcji, które przecież w naturze jest czymś oczywistym. Ktoś zupełnie beznamiętnie napisał na forum, że samiec usunął martwe pisklę. Nie zrobiło to na nikim wielkie wrażenia. Przeminęło bez lamentów i komentarzy. Ot, prawo natury - przeżywa najsilniejszy. W tym przypadku podobnie. Zwierzęta mają instynkt przetrwania i powinniśmy to uszanować. Co nie znaczy oczywiście, że życzę maleństwu źle! Mam nadzieje, że wyjdzie cało z opresji! ) Trzymam kciuki!
Offline
Użytkownik
Offline
Użytkownik
yoyo napisał:
Nie zrobiło to na nikim wielkie wrażenia. Przeminęło bez lamentów i komentarzy. Ot, prawo natury - przeżywa najsilniejszy. W tym przypadku podobnie...
Prawo natury? Co takiego naturalnego mogło zdarzyć się w gnieździe i być przyczyną takiego stanu pisklęcia?
Prawo natury to jest wtedy, gdy najmłodsze umiera z głodu, bo rodzice przynoszą taki pokarm, który zaspokoi potrzeby trójki starszych, dużo większych i silniejszych piskląt. Tych, które mają dużo większe szanse na dorosłość. Czyli taki z którym ono sobie nie poradzi. I żadna ludzka ingerencja nie jest w stanie tego zmienić! Bo wtedy trzeba by to robić regularnie.
A tu prawdopodobnie przywlekli przypadkowo coś, co wytworzył człowiek i nieświadomie zaszkodzili pisklęciu! I tu ingerencja jest uzasadniona. Bo to skrzydło w najlepszym razie pozostanie zniekształcone i podrostek nie będzie w stanie wzbić się w powietrze. A w najgorszym obumrze niedokrwione i... W obu przypadkach będzie po bocianie! Być może wystarczyło by tylko przeciąć i zdjąć ze skrzydła np. żyłkę wędkarską; tyle, że trzeba to zrobić SZYBKO!
I to jest ta odpowiedzialność, której brakuje właścicielom przekazu kamerowego z Rybnej! Ufff!
Pozdrawiam
Ostatnio edytowany przez Barbarka (2009-06-04 22:28:38)
Offline
Użytkownik
yoyo napisał:
Obserwuję co jakiś czas te boćki, choć nie tak dokładnie jak wy. Wow, jesteście niesamowici. Gratuluję!
Myślę jednak, że to naturalne prawo selekcji, które przecież w naturze jest czymś oczywistym. Ktoś zupełnie beznamiętnie napisał na forum, że samiec usunął martwe pisklę. Nie zrobiło to na nikim wielkie wrażenia. Przeminęło bez lamentów i komentarzy. Ot, prawo natury - przeżywa najsilniejszy. W tym przypadku podobnie. Zwierzęta mają instynkt przetrwania i powinniśmy to uszanować. Co nie znaczy oczywiście, że życzę maleństwu źle! Mam nadzieje, że wyjdzie cało z opresji! ) Trzymam kciuki!
Polecam wątek o akcji ratowniczej w Przygodzicach, a zwłaszcza dyskusję potem http://www.bocianyzprzygodzic.pun.pl/vi … hp?id=440.
Żyłka wędkarska (jeśli rzeczywiście to ona, a na to wygląda) wyrzucona przez jakiegoś człowieka bez wyobraźni, nie ma NIC WSPÓLNEGO z doborem naturalnym.
Pozdrawiam
Maria
Offline
Użytkownik
Oczywiście, jeśli jest to jakaś żyłka lub zużyta reklamówka to zawinił człowiek i człowiek powinien pomóc. Zgadzam się! Na szczęście uspokajająca jest informacja, że pisklakiem zajmie się lekarz doglądający stadka vattenfallowskiego. Jak napisałem, życzę malcowi wszystkiego dobrego i trzymam kciuki. Mam nadzieję, że będzie w pełni sprawny.
Offline
O konkretnej sprawie było trochę obszerniej na stronach poprzednich. Ogólnie warto też przeczytać post Pawła Dolaty z dnia 4 VI 2009 w temacie pt "Przemyślenia": http://bocianyzprzygodzic.pun.pl/viewto … 337#p16337
I małe wyjaśnienie - dr przy nazwisku, to stopień naukowy, Jacek Betleja jest doktorem biologii, specjalizacja: ornitologia.
Miejmy nadzieję, że cała historia zakończy się pomyślnie.
yoyo napisał:
Oczywiście, jeśli jest to jakaś żyłka lub zużyta reklamówka to zawinił człowiek i człowiek powinien pomóc. Zgadzam się! Na szczęście uspokajająca jest informacja, że pisklakiem zajmie się lekarz doglądający stadka vattenfallowskiego. Jak napisałem, życzę malcowi wszystkiego dobrego i trzymam kciuki. Mam nadzieję, że będzie w pełni sprawny.
Offline
Administrator
Rozmawiałem wczoraj popołudniem z Jackiem Betleją i zajmie się sprawą oraz da znać na nasze forum czy interwencja była konieczna.
Pozdrawiam
Eva Stets napisał:
O konkretnej sprawie było trochę obszerniej na stronach poprzednich. Ogólnie warto też przeczytać post Pawła Dolaty z dnia 4 VI 2009 w temacie pt "Przemyślenia": http://bocianyzprzygodzic.pun.pl/viewto … 337#p16337
I małe wyjaśnienie - dr przy nazwisku, to stopień naukowy, Jacek Betleja jest doktorem biologii, specjalizacja: ornitologia.
Miejmy nadzieję, że cała historia zakończy się pomyślnie.yoyo napisał:
Oczywiście, jeśli jest to jakaś żyłka lub zużyta reklamówka to zawinił człowiek i człowiek powinien pomóc. Zgadzam się! Na szczęście uspokajająca jest informacja, że pisklakiem zajmie się lekarz doglądający stadka vattenfallowskiego. Jak napisałem, życzę malcowi wszystkiego dobrego i trzymam kciuki. Mam nadzieję, że będzie w pełni sprawny.
Offline
5 czerwca 2009
ok. 9:30
Bocian dał pisklętom jeść (1). Trzy natychmiast przystąpiły do konsumpcji. Pierwszy z lewej najpierw tylko patrzył (2), potem wstał, wyraźnie widać, ze nie wszystko z nim w porządku (3). Niestety, nie zdołał dojść do miejsca, gdzie było jedzenie.
Wtedy bocian podszedł do niego i podał mi osobną porcję (4), którą mały natychmiast zjadł. Te ptaki wciąż mnie zadziwiają.
Offline
Użytkownik
Minęło południe; nie ma słońca, nie za ciepło, wietrznie ale nie pada... Była tu już Renia, wstawiła kilka zdjęć. Oglądając je stwierdziłam że na f.3 skrzydełko chorego malca przybrało monstrualne rozmiary: czyżby opuchlizna? Pozwoliłam sobie zrobić z niego powiększenie i wstawić tu jako moje pierwsze zdjęcie. Po za tym w gnieździe normalne życie:
g. 10:45
- z dorosłych w gnieździe Lotka; mały stojący obok niej (chyba na kolankach) przez chwilę wykonuje te same czynności co mama: czyści piórka, patrzy na gniazdo, coś tam dziobie; miałam przez chwilę wrażenie, że patrzę na ludzkie dziecko, ale to pewnie tylko przypadek (f.2);
- drugi mały (ten z chorym skrzydełkiem) podniósł łebuś; to dobrze, bo znaczy, że mimo wszystko trzyma się nieźle; zauważyłam, że jak w grupce małych robi się ruch, to on jest zawsze lekko z boku; pewnie wiercące się rodzeństwo sprawia mu ból; szkoda mi tego ptaszka coraz bardziej, bo jego szanse na wyjście bez szwanku z tej opresji maleją.
g. 12:53 - tu w gnieździe Tymek, małe śpią; od czasu do czasu któreś z piskląt podnosi łebek jakby czekało na jedzenie;
Ostatnio edytowany przez Barbarka (2009-06-05 16:37:02)
Offline