Rozmowy o bocianach z Przygodzic i nie tylko
1 listopada 2009
Phoebe ogrzewała jajeczka, kiedy w pobliżu gniazdka pojawili się dwaj mężczyźni (na zdjęciu nr 1 widać ich głowy); rozmawiali głośno, gestykulowali. Ona znieruchomiała, badawczo przyglądała się "intruzom", ale nie opuszczała gniazdka. Odleciała dopiero wtedy, gdy mężczyźni odchodzili. Wtedy można było zobaczyć w gniazdku obydwa jajeczka (fot. 2), a to się rzadko zdarza, kamerka umiejscowiona jest dość nisko, nie widać wnętrza. Phoebe wróciła po trzech minutach.
Offline
5 listopada 2009
u nas wieczór, w Kalifornii wczesne popołudnie
Oglądamy w tym sezonie gniazdo kolibra za pośrednictwem nowej kamery wyposażonej dodatkowo w mikrofon. Pozwala to na słuchanie dźwięków z otoczenia gniazda i podziwianie odwagi Phoebe. W pobliżu gniazda ciągle coś się dzieje; słychać przejeżdżające samochody, ludzkie głosy, przelatujące samoloty. Dzisiaj dopiero ryk silnika motocykla zmusił samiczkę kolibra do opuszczenia gniazdka, ale wróciła już po kilku minutach.
Offline
10 listopada 2009
21:05 Phoebe na chwilę odleciała i wtedy zauważyłam, ze w gniazdku coś się porusza. Nie było to jeszcze
pisklę, ale prawdopodobnie skorupka.
21:15 Samiczka znów opuściła gniazdko, teraz już dokładnie widać połowę skorupki (fot. 1)
21:40 Moim zdaniem na zajęciu nr 2 widać dzióbek pisklęcia, ale karmienia nie było.
22:15 No, nareszcie pisklątko dostało jeść (fot. 3)
Ostatnio edytowany przez Renia (2009-11-10 22:22:34)
Offline
Użytkownik
Offline
Użytkownik
14 listopada 2009 r.,
między godz. 8:00 a 9:00 czasu kalifornijskiego. Phoebe troskliwie opiekuje się swoim potomstwem. Pisklęta są tak ciemne, że gdyby nie ciemno żółty kolor dziobków, trudno byłoby je wypatrzyć w tym głębokim gniazdeczku. Obydwa malce zwrócone są dziobkami w stronę, z której wraca do gniazdka samiczka. Na f. 1, 3 i 4 widać jeden dziobek, a na f. 2, mimo że wskutek ruchliwości małych, do których przyleciała właśnie mama z jedzeniem, obraz jest nieostry, widać wyraźnie dwa małe, szeroko otwarte dziobki.
Ostatnio edytowany przez Barbarka (2009-11-16 12:05:17)
Offline
Użytkownik
Na trzecim zdjęciu Phoebe ma piękny, rubinowy żabocik . Domyślam się, że to pewnie kolorowy pyłek, z baaardzo kolorowych kwiatków, na których ucztowała!
Renia napisał:
12 listopada 2009
Phoebe odleciała, wtedy pisklę wyciągało dzióbek do góry (1), pewnie głodne. Samiczka wróciła po kilku minutach, przysiadła na brzegu gniazda, karmiła małego głodomorka (2). Następnie usiadła na gniazdku, by ogrzewa jego cenną zawartość (3).
Taki sam żabocik widziałam prze parę sekund, tuż po karmieniu małych (f. 1). Ściemniał dosłownie w oczach, w ciągu kilku chwil... A może to "tylko" właściwość barwna upierzenia w tym miejscu, że pod określonym kątem tak właśnie załamuje światło? Pewnie tak, bo w czasie karmienia rubinowego koloru nie widać. A to karmienie? To niesamowite, jak głęboko samica wsuwa dziób w gardło pisklęcia.
Na f. 2 Phoebe właśnie ląduje na gniazdku, z trzepotem-buczeniem skrzydełek, który przypomina mi latającego trzmiela.
A na f. 3 jest rubinowy żabocik. Pokazuje się, jak samica siada na pisklętach po nakarmieniu ich...
Na f. 4 kolejne karmienie i znów rubinowy żabocik przy zasiadaniu na pisklętach. Matka natura zadziwia mnie po raz kolejny w życiu!
Właśnie znalazłam w internecie filmik, na którym widać wyraźnie, jak zmienia się odcień podgardla tego koliberka w zależności od kąta załamania światła. Ja na tym podglądzie widzę rubin, ale on nie przypadkiem nazwany jest rudaczkiem. Polecam:
http://ibc.lynxeds.com/video/allens-hum … nd-then-cl
Ostatnio edytowany przez Barbarka (2009-11-14 20:44:17)
Offline
Barbarka napisał:
Na trzecim zdjęciu Phoebe ma piękny, rubinowy żabocik . Domyślam się, że to pewnie kolorowy pyłek, z baaardzo kolorowych kwiatków, na których ucztowała!
Niejeden raz zachwycałam się piękną barwą "żabocika" Phoebe. Wiele na temat kolorystyki upierzenia kolibrów dowiedziałam się z emitowanego kiedyś w TVP1 filmu ZWIERZĘTA ŚWIATA - KOLIBER. AMATOR NEKTARU (HUMMINGBIRD. SUGAR RUSH):
"Kolibry wyróżniają się nie tylko szczególnymi umiejętnościami latania, ale również niezwykłym upierzeniem. W przeciwieństwie do innych ptaków nie zawdzięczają barwnego upierzenia pigmentom, lecz światłu słonecznemu, które w mikrostrukturach piór ulega rozszczepieniu na wszystkie barwy tęczy. Odcieniom przypominającym barwy kamieni szlachetnych poszczególne rodzaje tych ptaków zawdzięczają swoje nazwy: ametyścik, rubinek, szmaragdzik, szafirek czy złocik. Kolibry nie potrafią zmieniać swoich kolorów, ale mogą nagle rozbłyskiwać barwami, unosząc skrzydła i chwytając w nie światło. To cenne upierzenie o mało nie przyczyniło się do wyginięcia tych ptaków. W XIX i na początku XX w. kolibry wyłapywano dla ich piór, które służyły za ozdoby i dodatki do kapeluszy czy brosz. Dlatego od 1987 r. kolibry są pod ścisłą ochroną."
A w Orange County zmiana ustawienia kamerki. Teraz doskonale widać zawartość gniazdka, dwa rosnące koliberki oraz metaliczny połysk piórek na głowie i plecach Phoebe.
Offline
Użytkownik
16 listopada 2009 r., między godziną 19:39 a 20:02 czasu polskiego.
Zajrzałam do gniazdka Phoebe. Po zmianie ustawień łatwiej można zobaczyć pisklęta. Rosną w oczach. A im one większe i więcej jedzą, tym więcej pakuneczków na obrzeżu gniazdka. Ale podglądaczkę taką jak ja tylko to cieszy.
A teraz kilka zdjęć. Czas podaję wg właściwości mojego zapisu na komputerze, bo czas podglądu zmienia się dopiero po odświeżeniu transmisji. A nie robię tego przed każdym zdjęciem.
- f. 1 i 4: karmienie; i choć na fotkach wygląda, że karmi tylko jedno pisklę, to jednak obdziela jedzeniem sprawiedliwie obydwa;
- f. 2: "a tam co się dzieje?";
- f. 3: Phoebe właśnie przyleciała z przekąski i "kokosi się" szukając wygodnej pozycji;
Ostatnio edytowany przez Barbarka (2009-11-16 20:55:26)
Offline
Użytkownik
20 listopada 2009
Wczoraj popołudniu weszłam na podgląd na dłuższą chwilkę, między godz. 17:10 a 17:40 i nie udało mi się w tym czasie zobaczyć Phoebe przy gniazdku. Na długo już opuszcza maluchy. Nie było mnie tu trzy doby i tempo w jakim rosną małe koliberki jest dla mnie zadziwiające. Na f. 1 dziobki w górze, a na f. 2 kuperek w górze i spora strużka...
I już wiem, że pakuneczki na obrzeżu dniazdka to dzieło mamusi!
Ostatnio edytowany przez Barbarka (2009-11-20 11:59:38)
Offline
Użytkownik
Offline
22 listopada 2009
Często obserwuję gniazdo kolibrów, ale taką sytuację jak dziś, widzę po raz pierwszy. Phoebe przyleciała do gniazdka ok. 1:00 czasu polskiego, nakarmiła pisklęta i znów odleciała. Powoli zapadał zmrok, a ona nie wracała. W końcu zrobiło się zupełnie ciemno, Phoebe nadal nie ma, malutkie koliberki są same
Offline
22 listopada 2009 - 06:30 - 07:15 czasu w Kalifornii.
ok. 06:30 Phoebe przyleciała ponownie, nakarmiła oba młode i natychmiast odleciała, po ok 15 minutach samiczka była znowu i karmiła pisklaki. Powtórzyło się to po raz kolejny - zaobserwowana częstotliwość trzech ostatnich karmień była mniej-więcej co 15 minut (fot.1-4):
Offline
Użytkownik
Offline
Użytkownik
Offline