Rozmowy o bocianach z Przygodzic i nie tylko
Użytkownik
Offline
Damka_Pik napisał:
W „Dzienniku Łódzkim” z 7 listopada znalazłam ciekawą notatkę ze zdjęciem zupełnie niezwykłej młodej sroczki z Dover, która wzbudza ogromne zainteresowanie wśród ornitologów w Wielkiej Brytanii:
Dzięki za tego posta, Damko :-) Właśnie dostałam fotki białej kawki, dam je do Ciekawostki... - Kawki.
Pozdrawiam
Svě
Offline
Witam!
O tym, że ulubionym pokarmem krukowatych są orzechy włoskie była już mowa na naszym forum. Sve podała też link do ciekawego filmiku jak to wygląda (czyt. posty na str.1 i post Sve z datą 10 XI 2007, str.1.).
O wszystkożerczości krukowatych pisaliśmy także, pokazując przykładowe zdjęcia, jakie przysłał Odysseas Tsimoulis: wrona z żabą i sroka z kością (czyt. moje posty na str. poprzedniej z datami 17 i 18 X 2009).
Dziś pokazuję zdjęcie robione 28 XI 2009, gdzie wrona siwa zadowala się robakiem.
Obserwacja w Grecji, niedaleko Salonik, autor fotki Odysseas Tsimoulis (Greckie Stowarzyszenie Ornitologiczne).
Pozdrawiam
Eva Stets
Offline
5-6 XII 2009 - kolejne obserwacje (i fotki) wrony siwej z Grecji, jakie przekazał na nasze forum sympatyk tych ptaków, Odysseas Tsimoulis z Greckiego Stowarzyszenia Ornitologicznego (HOS). Wrona tym razem widać szuka jedzenia (fot.1), a na drugim po prostu ładnie "pozuje" do zdjęcia (fot.2). Miejsce obserwacji to samo, co w poście wyżej - rejon niedaleko Salonik, dzielnica Pilea.
Jak poinformował mnie Odysseas, niedawno zaorano tam dwa pola, co od razu sprowadzilo sporo wron w poszukiwaniu pokarmu w ziemi. Nic tu dziwnego, tak właśnie się zdarza.
Ciekawe jednak jest, że teraz, podczas codziennych obserwacji Odysseas nie zauważył w tym miejscu ani kawek ani gawronów a niecały miesiąc temu były tam i wrony siwe i kawki i gawrony (w porównaniu z poprzednimi latami - kawki zawsze przebywały w konkretnym miejscu).
Fot. Odysseas Tsimoulis
Z kolei ja dziś (5 XII 2009) miałam możliwość zobaczyć spore stado gawronów i kawek i ani jednej wrony siwej, ale...niestety nie mogłam ani ich dobrye policzyć ani zrobić zdjęcia z miejsca obserwacji. Było to na moście rzeki Evros w Kipi (północna Grecja), dokładnie na przejściu granicznym Grecja-Turcja (robienie foto jest tam zabronione). Co ciekawe, ani przed granicą, ani po jej przekroczeniu nie zobaczyłam ani jednego gawrona i ani jednej kawki.
Pozdrawiam
Eva Stets
PwG OTOP, HOS-Hellas
Offline
Użytkownik
Choć sroki nie są moim najbardziej ulubionym gatunkiem ptaków, muszę przyznać, że kiedy obserwuję, jak bawią się ze mną w „kotka i myszkę” próbując dobrać się do najsmaczniejszych ziarenek z małego karmnika przewidzianego dla ich mniejszych pobratymców, potrafią mnie czasem rozbroić. Oczywiście porcję z ziemi przeznaczoną m.in. dla nich „sprzątają” wcześniej błyskawicznie.
Są w tej zabawie ze mną niezłomne i nieustępliwe i nie ma takiej opcji, żeby nie dopięły swego. Na nic moje wysiłki niweczenia ich zapędów poprzez gwałtowne otwieranie okna - one wiedzą, że w końcu i tak okno zamknę i odejdę. Wtedy wracają i realizują swój chytry plan. Dostęp do karmnika nie jest dla nich zbyt wygodny, ale od czego wrodzone zdolności akrobatyczne?!
Ja też musiałam je przechytrzyć: żeby móc zrobić te zdjęcia, okno otworzyłam wcześniej i spod firanki, za którą się ukryłam, wysunęłam tylko obiektyw. Było tylko kwestią krótkiego czasu, kiedy pojawił się pierwszy rabuś.
Trzeba jednak przyznać, że poza tym, że są to jedne z inteligentniejszych ptaków, są także bardzo ładne.
Ostatnio edytowany przez Damka_Pik (2009-12-15 00:05:58)
Offline
Użytkownik
1. Pod koniec roku dzieci obdarowywano prezentami, w zależności od kraju, w różnych dniach. W Polsce tradycyjnie wręczano je na Świętych Młodzianków, gdzie indziej na św. Mikołaja, Wigilię, na św Łucji jak we Włoszech (u nas od św. Łucji, rozpoczynano porządki i przygotowania do Świąt), na Trzech Króli, a w Sowietach Dziadek Mróz podarki przynosił na Nowy Rok. U naszych zachodnich, słowiańskich sąsiadów prezenty wręczano z okazji ptasiego kwasu.
2. Serbowie Łużyccy to wymierający naród. Jego liczebność szacuje się od 60-200 tys. Nigdzie nie stanowią zwartego skupiska i nawet w Chociebużu, gdzie napisy są dwujęzyczne: niemieckie i łużyckie, na ulicy nie słyszy się słowiańskiej mowy. W latach 1002-1018 Łużyce i Milsko na krótko znalazły się w granicach Polski. Na północnym Połabiu zamieszkiwali Obodrzyce, a na południu i wschodzie Wieleci (Lutycy). Jednak uparte trwanie przy pogaństwie, niechęć do tworzenia zwiąków państwowych i do współpracy z sąsiednimi plemionami słowiańskimi spowodowała ich stopniowe wyniszczenie i germanizację. Do dziś przetrwali tylko Serbowie posługujący się dwoma językami: dolno i górnołużyckim.
Po I wojnie światowej Serbowie Łużyccy stworzyli program niepodległościowy, ale brak międzynarodowego poparcia udaremnił te plany. Ich największa narodowa organizacja- Domowina- była pierwszą antyfaszystowską organizacją. Za swe niepodległościowe dążenia pod rządami NSDAP zapłaciło życiem około 20 tys. Łużyczan. Po II wojnie światowej powstały koncepcje zarówno niepodległościowe jak i stworzenia federacji z Polską lub z Czechami. Ostatecznie Łużyce pozostały w większości w państwie niemieckim. Tuż po wojnie osiedlono na terenach zamieszkałych przez Słowian pół miliona niemieckich przesiedleńców z Polski i Czech. Ostatecznie jednak, po tysiącu lat germanizacji, los Serbów Łużyckich przesądził chyba węgiel brunatny i rozwój przemysłu ciężkiego. Pod NRD-owskimi rządami zniszczono setki łużyckich wiosek, a ich mieszkańców przesiedlono do miast, gdzie rozpłynęli się w niemieckim morzu.
3. Łużyce rozciągają się na zachód od Kwisy i w granicach Polski jest ok. 20% terytorium łużyckiego z takimi miastami jak Zgorzelec, Lubań czy Żary. Ostatnio próbuje się nawiązywać do tradycji tych terenów i powstały np. w Lubaniu: „Hotel Łużycki” i szpital „Łużyckie Centrum Medyczne”. Jednak ludność łużycka w Polsce nie przetrwała.
Myślę, że warto było poświęcic parę słów temu małemu, słowiańskiemu narodowi, bo jego przyszłość rysuje się w ciemniejszych barwach niż przyszłość krukowatych w Polsce.
„Ptasi kwas” to inaczej ptasie wesele. „Wesele” w języku dolnołużyckim to „swajźba”, natomiast w górnołużyckim „kwas”. A wesele odbywa się z okazji ślubu sroki i kruka. Swoją drogą ciekawe jest takie ludowe, intuicyjne powiązanie tych ptaków w rodzinę, tak jak to robią systematycy. Więcej o tym zwyczaju w linku poniżej:
http://www.cottbus.de/gaeste/wissenswer … 45.pl.html
Offline
Jacek P. napisał:
„Ptasi kwas” to inaczej ptasie wesele. „Wesele” w języku dolnołużyckim to „swajźba”, natomiast w górnołużyckim „kwas”. A wesele odbywa się z okazji ślubu sroki i kruka. Swoją drogą ciekawe jest takie ludowe, intuicyjne powiązanie tych ptaków w rodzinę, tak jak to robią systematycy. Więcej o tym zwyczaju w linku poniżej:
Ale ciekawe! Dzięki, że to napisałeś. Ciekawią mnie Serbowie Łużyccy (przeczytałam już książkę w ich języku i do drugiej się gotuję). I ślub sroki z krukiem - to jest fajne.
Svě
Offline
Dzisiejsza (28 XII 2009) obserwacja ptaków krukowatych z rejonu Jeziora Vegoritida, niedaleko miasta Florina (zachodnia Macedonia - Grecja).
W sporej grupie żerujących gawronów, kawek i wron siwych - jeden gawron Corvus frugilegus z jaśniejszym ubarwieniem kilku piór na klatce piersiowej i brzuchu (foto niżej).
Obserwację i foto, przekazał na nasze forum Odysseas Tsimoulis (Greckie Stowarzyszenie Ornitologiczne - HOS)
Pozdrawiam
Eva Stets
Offline
Trochę wcześniejsza obserwacja, ale ponieważ fotka ładna, to warto ją tutaj pokazać
26 XII 2009 - wieś Megaro w woj. Grevena (Grecja- zachodnia Macedonia), ten sam obserwator, co w poście wyżej, sfotografował jedną, która "wyróżniła" się od pozostałych. Wrona siedziała (jak inne) na drucie i krakała a przy każdym kraknięciu rozkładała ogon w wachlarzyk jak na foto niżej.
Obserwacja i foto: Odysseas Tsimoulis (Greckie Stowarzyszenie Ornitologiczne-HOS)
Pozdrawiam
Eva Stets
Offline
Eva Stets napisał:
Wrona siedziała (jak inne) na drucie i krakała a przy każdym kraknięciu rozkładała ogon w wachlarzyk jak na foto niżej.
niżej.
To jest typowa poza przy krakaniu. Fajnie to można obserwować np. u gawrona, który się zawsze skłoni (wyciągnie) do przodu, rozszerzy ogon, kraknie i wróci do normalnego postoju. Jeśli kracze dłużej, to przy tym ładnie ćwiczy
Svě
Offline
Użytkownik
Ilekroć przyglądam się gawronom, przypomina mi się piosenka Wojciecha Młynarskiego - „Lubię wrony” http://www.youtube.com/watch?v=KYnH9w1DqJE – może dlatego, że podzielam jego upodobanie.
Jak każdej zimy, staram się nie zapominać o tych ciekawych ptakach, zresztą one także nie dają o sobie zapominać, bo z nastaniem mrozów, a zwłaszcza po większych opadach śniegu, kiedy mają nikłe szanse na znalezienie czegoś do jedzenia na polach czy łąkach za miastem, zaczynają gromadzić się w pobliżu mojego ogrodu – i chyba nie do końca przypadkowo (też chyba mają dobrą pamięć).
Podobnie jak innym ptakom, podrzucam im w te niełatwe dla nich dni jakąś stosowną porcyjkę. Niestety, nie zawsze mogę zrobić to odpowiednio wcześnie i jeśli zdarza mi się poważniejsze opóźnienie, bo jestem zajęta, lub muszę dopiero spreparować dla nich jakieś danie – lepiej żebym wtedy nie spoglądała przez okno, bo one zawsze są punktualne i kłują w oczy, niczym „czarne wyrzuty sumienia”. Już od rana czekają wytrwale na okolicznych drzewach i pobliskich drutach linii elektrycznej, a ich pozorny spokój zdaje się mówić, że liczą na mnie (fot.1-4). Jeśli jednak czasem zaczynają tracić cierpliwość i wiarę, że dostawa nastąpi, przystępują do przekopywania śniegu w miejscu, gdzie zwykle pojawiało się śniadanie. Kiedy już nareszcie doczekają się wyczekiwanego posiłku, rzadko od razu większą grupką przystępują do jedzenia, na ogół po pewnym wahaniu startuje pierwszy śmiałek ze swego punktu obserwacyjnego, a kolejne osobniki idą w jego ślady dopiero wtedy, gdy przekonają się, że żadne niebezpieczeństwo tam na nie czyha - i robi się prawdziwy tłok.
Trzeba jednak przyznać, że gawrony nie nadużywają gościnności bez potrzeby – jak tylko mróz puszcza, a śnieg topnieje, wolą zdobywać (z pewnością odpowiedniejszy) pokarm „na własną rękę”, a raczej „na własny dziób”, z dala od ludzkich osiedli. A kiedy zima jest w odwrocie, nawet nie zajrzą do swej zimowej stołówki – i całe szczęście dla mnie (!). Widuję je wtedy tylko późnymi popołudniami, kiedy mniejsze stada wracające z pól za miastem łączą się w jedno wielkie, które kieruje się na nocleg do niezbyt odległego ode mnie bardzo dużego parku.
W ubiegłych latach gawronom towarzyszyła zwykle spora grupka kawek, tej zimy jakoś niewiele ich widuję, zaledwie pojedyncze osobniki – dwa, trzy dziennie. Być może pewniejsze i zasobniejsze miejsca znajdują gdzieś między blokami na dużych osiedlach mieszkaniowych, a być może jest jakaś inna przyczyna.
Ostatnio edytowany przez Damka_Pik (2010-01-06 18:06:50)
Offline
Dwie obserwacje z Grecji, niedaleko Salonik w dzielnicy Pilea (Macedonia).
Pierwsza z dnia 7 stycznia 2009 i 55 gawronów na drzewach (fot.1). Wśród nich jeden z mocno przerośniętym dziobem (fot.2).
Druga fotka (trochę rozjaśniona) z dnia 9 stycznia 2009 i wrona siwa lecąca z "zapasem jedzenia" w dziobie (fot.3)
Obserwacje i foto: Odysseas Tsimoulis - Greckie Stowarzyszenie Ornitologiczne (HOS)
Pozdrawiam
Eva Stets
Offline
Użytkownik
Poniższa obserwacja jest skutkiem zaplanowanego i przeprowadzonego z całą premedytacją eksperymentu.
Od czasu do czasu moje ogródkowe gawrony dostają bonus w postaci kilkunastu orzechów włoskich. Jak widać na fot.1 i 2, nie potrzebują dziadka do orzechów. Jednak z powodu rosnącej wciąż warstwy śniegu, ostatnio próby rozbicia twardej skorupy orzechów dziobem kończyły się wbijaniem ich w śnieg. Dlatego teraz gawrony nie tracą energii na próżno i po prostu zabierają smakołyki (fot.3,4), by zapewne dokończyć dzieło gdzieś na twardszym podłożu.
Ostatnio edytowany przez Damka_Pik (2010-01-28 17:15:54)
Offline
Damka_Pik napisał:
Poniższa obserwacja jest skutkiem zaplanowanego i przeprowadzonego z całą premedytacją eksperymentu.
Od czasu do czasu moje ogródkowe gawrony dostają bonus w postaci kilkunastu orzechów włoskich. Jak widać na fot.1 i 2, nie potrzebują dziadka do orzechów. Jednak z powodu rosnącej wciąż warstwy śniegu, ostatnio próby rozbicia twardej skorupy orzechów dziobem kończyły się wbijaniem ich w śnieg. Dlatego teraz gawrony nie tracą energii na próżno i po prostu zabierają smakołyki (fot.3,4), by zapewne dokończyć dzieło gdzieś na twardszym podłożu.
Bardzo fajnie, Damko! Mi sie jeszcze nigdy nie udalo widziec, jak sie gawron dostanie do orzechu. Widze, ze ich nosza, widze ich do nich tluc..., ale jeszcze nigdy nie widzialam rezultat tego. Zawsze sie zastanawiam, jak one to robia, czy potrafia celowo znajsc to miejsce, gdzie my umiemy wlozyc noz i przepolowic orzech - czy pracuja metoda ¨"proba - pomylka" tak dlugo, az sie przypadkiem uda...
Na twojim zdjeciu nr. 1 wyglada, ze tlucze do "poprawnego" miejsca. Widocznie mu sie udalo, bo orzech nie jest rozbity, ale naprawde pieknie przepolowiony.
Bardzo ucieszylas mnie tymi zdjeciami!
Svě
Offline
Użytkownik
Cała przyjemność po mojej stronie Sve.
Szkoda tylko, że nie daję rady poeksperymentować w ten sposób na wszystkich członkach mojego gawroniego stada (na fotce niżej widać tylko ok. 70% osobników uporczywie przeszukujących teren po skończonym posiłku, reszta siedziała już na okolicznych drzewach). Co kilka dni tylko najszybsze gawrony wygrywają więc „orzechową loterię” – kto pierwszy, ten lepszy – samo życie!
Offline
Użytkownik
Offline
Damka_Pik napisał:
Karnawał w pełni, nic więc dziwnego, że niektóre sikorki stroją się w cudze piórka - ta przebrała się za gawrona.
Ale fajne fotki
Tak, gawrony potrafią te kule dla sikor bardzo sprytnie wyjadać. Potrafią kulę pazurami i dziobem za sznurek wyciągnąć na gałąź, gdzie ją uchwycą i w ciągu paru minut mogą ją całą zeżreć. Widziałam to wielokrotnie u siebie w pracy (koleżanki rozwieszają kule przed oknami), ale innego krukowatego nie widziałam, żeby to robił, chociaż tam mamy dużo sójek, parę srok i czasami kawkę.
Svě
Offline
sve napisał:
Damka_Pik napisał:
Karnawał w pełni, nic więc dziwnego, że niektóre sikorki stroją się w cudze piórka - ta przebrała się za gawrona.
Ale fajne fotki
Tak, gawrony potrafią te kule dla sikor bardzo sprytnie wyjadać. Potrafią kulę pazurami i dziobem za sznurek wyciągnąć na gałąź, gdzie ją uchwycą i w ciągu paru minut mogą ją całą zeżreć. Widziałam to wielokrotnie u siebie w pracy (koleżanki rozwieszają kule przed oknami), ale innego krukowatego nie widziałam, żeby to robił, chociaż tam mamy dużo sójek, parę srok i czasami kawkę.
Svě
Zgadza się. Przed laty bardzo byłem zdziwiony, że wywieszane przeze mnie słoninki dla sikor giną, a zostają tylko sznurki zaplątane w gałęziach, czasem razem z plastikowymi kubeczkami, do których wkładałem pokarm. Zacząłem podejrzewać koty. Tymczasem okazało się, że to zdolne gawrony siadały na gałęzi, wciągały sznurek i zjadały słoninę lub zawartość kubka. Zdolne ptaki
Offline
Użytkownik
Zbychur napisał:
sve napisał:
Damka_Pik napisał:
Karnawał w pełni, nic więc dziwnego, że niektóre sikorki stroją się w cudze piórka - ta przebrała się za gawrona.
Ale fajne fotki
Tak, gawrony potrafią te kule dla sikor bardzo sprytnie wyjadać. Potrafią kulę pazurami i dziobem za sznurek wyciągnąć na gałąź, gdzie ją uchwycą i w ciągu paru minut mogą ją całą zeżreć. Widziałam to wielokrotnie u siebie w pracy (koleżanki rozwieszają kule przed oknami), ale innego krukowatego nie widziałam, żeby to robił, chociaż tam mamy dużo sójek, parę srok i czasami kawkę.
SvěZgadza się. Przed laty bardzo byłem zdziwiony, że wywieszane przeze mnie słoninki dla sikor giną, a zostają tylko sznurki zaplątane w gałęziach, czasem razem z plastikowymi kubeczkami, do których wkładałem pokarm. Zacząłem podejrzewać koty. Tymczasem okazało się, że to zdolne gawrony siadały na gałęzi, wciągały sznurek i zjadały słoninę lub zawartość kubka. Zdolne ptaki
Muszę powiedzieć, że „moje” sroki i sójki wcale nie ustępują gawronom pod względem zdolności i nie mają żadnych zahamowań w wyjadaniu kul dla sikorek (a nawet robią to znacznie częściej niż gawrony). Takie obrazki jak niżej widuję niemal codziennie, dlatego na wszelki wypadek wieszam zazwyczaj dwie kule.
Offline
Damka_Pik napisał:
Muszę powiedzieć, że „moje” sroki i sójki wcale nie ustępują gawronom pod względem zdolności i nie mają żadnych zahamowań w wyjadaniu kul dla sikorek (a nawet robią to znacznie częściej niż gawrony). Takie obrazki jak niżej widuję niemal codziennie, dlatego na wszelki wypadek wieszam zazwyczaj dwie kule.
Dobrym rozwiązaniem jest zawieszenie kuli/słoninki na dłuższym sznurku i w miejscu gdzie gawron/sroka/sójka nie będzie mógł swobodnie usiąść i manipulować sznurkiem np. na cienkiej gałązce, która nie utrzyma ptaka. To powinno utrudnić wyjadanie a na pewno dostarczy też ciekawych obserwacji gdy ptaki będą usiłowały sobie poradzić. Obserwowałem gawrona, który siadał na ziemi pod wiszącą słoninką i podlatywał do góry usiłując złapać ją dziobem. Coś tam sobie skubnął w ten sposób ale pewnie gdyby była słabiej przywiązana to by ją w końcu urwał i zabrał. Ciekawe jak poradzą sobie Twoje sroki i sójki Damko
Offline