Rozmowy o bocianach z Przygodzic i nie tylko
Użytkownik
Biedna... Podejrzewam, że na swój sposób przeżywa stratę maleństw.. Gdyby choć jedno przeżyło. Ale niestety
Przygoda stoi i spogląda w centrum gniazda. To takie smutne.
Martwię się też o maluchy w Łasku. Tam też nie za ciekawie...
Ostatnio edytowany przez ladycrash (2010-05-18 18:45:41)
Offline
Moderator
Bardzo mi przykro z powodu bocianiej tragedii w Przygodzicach. Naprawdę wielka strata:((((
Realizujący projekt zrobili wszystko, żeby pomóc maluchom (za to - szczególnie Pawłowi i innym zaangażowanym należą się wyrazy uznania).
Pozdrawiam,
Marek Maluśkiewicz
Offline
18 maja 2010
19.30 - Gniazdo jest takie puste... dawno nie zaglądałem do naszych boćków, z różnych powodów m.in. pisałem książkę, ale myślałem, że nadrobię zaległości na forum, obserwacji boćków.
Teraz, wchodzę a tu przykra niespodzianka, nie ma żadnego pisklaka, w tym roku wszystko jest nie tak jak powinno być. A co teraz całe lato nasze boćki będą robić, nie będzie nauki latania i wgl....
Mimo wszystko dzięki Wam wszystkim, starającym się pomóc boćkom.
Offline
Moderator
O ile mi wiadomo to takie działanie jest niezgodne z polskim prawem. Przy oględzinach nie stwierdzono żadnych urazów, ani ran, a nikt z nas nie jest weterynarzem i takich piskląt zabrać nie można. Poza tym oznaczałoby to dla nich długie przebywanie w niewoli w czasie, którego człowiek musiałby ich wszystkiego nauczyć, a to nie jest proste i mimo wszelkich starań nijak ma się to do tego co nauczą ich prawdziwi rodzice w o wiele krótszym czasie. Przebywanie pod opieką rodziców zapewnia im najlepszy możliwy start. Nikt nie mógł przewidzieć, że tak to się skończy, a wiele razy takie akcje kończyły się sukcesem. Opcja z zabraniem piskląt i przekazaniem ich specjalistycznym azylom jest jedną z najgorszych i należy to robić tylko w przypadkach, gdy pisklęta nie mają żadnych szans wyleczyć się w naturze. Nikt nie przypuszczał, że taka będzie reakcja Dziedzica.
pozdrawiam
Wojciech Kaźmierczak
PwG OTOP
TomekG napisał:
Zostało chyba zrobione wszystko co można było (i co chyba powinno się) zrobić. Moim zdaniem, jedyne co można by było zrobić innego, to od razu zabrać bociany przy pierwszym podejściu, ale chyba trzeba by było być jasnowidzem, żeby przewidzieć to, że dorosły wróci i zachowa się w taki sposób. Chciano zapewne, aby interwencja/ingerencja była jak najkrótsza, a w razie czego przecież można by ją było w każdej chwili powtórzyć (a co by to był za krzyk niektórych osobników, gdyby bociany wróciły do gniazda po kilku dniach i wtedy zostały by wyrzucone?)
Offline
Użytkownik
Offline
Użytkownik
18 maja 2010
21:01 bociek znowu w gnieździe (nie wiem, czy to Przygoda, czy Dziedzic i nie wiem, o ktorej przyleciał - sprawdzałam ok. 20 min temu i gniazdo było puste)
Ostatnio edytowany przez babitek (2010-05-18 21:07:37)
Offline
Zbanowany
Offline
Użytkownik
mamajka napisał:
18.05.2010 godz.21.02
są obydwa bociany! ( o 20.59 widziałam jednego)
http://www.fototube.pl/pix/img2/mini/d4 … 916437.jpg
Tak mi się właśnie wydawało, że na strumieniowym widzę drugą parę nóg na zacienionym skraju.
Offline
Użytkownik
paniusia napisał:
mamajka napisał:
18.05.2010 godz.21.02
są obydwa bociany! ( o 20.59 widziałam jednego)
http://www.fototube.pl/pix/img2/mini/d4 … 916437.jpgTak mi się właśnie wydawało, że na strumieniowym widzę drugą parę nóg na zacienionym skraju.
Potwierdzam były dwa boćki co przez pewien czas było widoczne na poklatkowym. Później jeden z bocianów przeszedł na skraj gniazda.
Panie Pawle, wyrazy uznania dla Pana za akcję ratowniczą, jest Pan WIELKIM człowiekiem!!!!
Zwierzętom, ptakom w ciężkich chwilach trzeba pomagać!!!!!! Nie liczyć na to, że będzie co ma być.
W zimie dokarmiać, w sytuacjach ciężkich interweniować (takie jakie były w gnieździe-sznurek i ta ostatnia akcja), a jeszcze jak widzimy co się dzieje to tym bardziej.
Dziękujemy Panie Pawle.
Ostatnio edytowany przez stonka (2010-05-18 21:41:16)
Offline
Użytkownik
ornitolog92 napisał:
O ile mi wiadomo to takie działanie jest niezgodne z polskim prawem. Przy oględzinach nie stwierdzono żadnych urazów, ani ran, a nikt z nas nie jest weterynarzem i takich piskląt zabrać nie można. Poza tym oznaczałoby to dla nich długie przebywanie w niewoli w czasie, którego człowiek musiałby ich wszystkiego nauczyć, a to nie jest proste i mimo wszelkich starań nijak ma się to do tego co nauczą ich prawdziwi rodzice w o wiele krótszym czasie. Przebywanie pod opieką rodziców zapewnia im najlepszy możliwy start. Nikt nie mógł przewidzieć, że tak to się skończy, a wiele razy takie akcje kończyły się sukcesem. Opcja z zabraniem piskląt i przekazaniem ich specjalistycznym azylom jest jedną z najgorszych i należy to robić tylko w przypadkach, gdy pisklęta nie mają żadnych szans wyleczyć się w naturze. Nikt nie przypuszczał, że taka będzie reakcja Dziedzica.
pozdrawiam
Wojciech Kaźmierczak
PwG OTOPTomekG napisał:
Zostało chyba zrobione wszystko co można było (i co chyba powinno się) zrobić. Moim zdaniem, jedyne co można by było zrobić innego, to od razu zabrać bociany przy pierwszym podejściu, ale chyba trzeba by było być jasnowidzem, żeby przewidzieć to, że dorosły wróci i zachowa się w taki sposób. Chciano zapewne, aby interwencja/ingerencja była jak najkrótsza, a w razie czego przecież można by ją było w każdej chwili powtórzyć (a co by to był za krzyk niektórych osobników, gdyby bociany wróciły do gniazda po kilku dniach i wtedy zostały by wyrzucone?)
A co zrobić w sytuacji kiedy są w gnieżdzie pisklęta tylko z jednym z rodziców, a drugi je porzuca z braku pożywienia,lub innego losowego wypadku?
Offline
Zbanowany
18.05.2010.
21.55. Jeden siedzi, drugi stoi po lewej stronie.(f.1.)
Ostatnio edytowany przez wladek12 (2010-05-18 22:09:04)
Offline
Użytkownik
Offline
Użytkownik
22.09 tak są dwa, wcześniej wydawało mi się, nie byłam pewna czy widzę nogę, ale tak to była noga drugiego bociana. Kochane bociany są oba
(zdjęcie usunęłam, bo mamy takie same)
Ostatnio edytowany przez belcia (2010-05-18 22:14:34)
Offline
Moderator
Nie do końca pytanie rozumiem, ale postaram się odpowiedzieć
Nie wiem, nigdy w takiej sytuacji nie byłem i nie chciałbym być. Taka decyzja jest trudna i kontrowersyjna (wielu ludzi uważa, że naturę powinno się zostawić samą sobie, natomiast inni chcą pomagać nawet, gdy nie ma takiej potrzeby np. dokarmianie ptaków wodnych chlebem, gdzie mają odpowiedni pełnowartościowy pokarm).
Jeżeli jeden dorosły bocian zginie, to drugi może spróbować odchować pisklaki, choć z mniejszym sukcesem. Wszystko zależy od ich doświadczenia. Natomiast gdy dzieje się coś takiego jak w naszym gnieździe sytuacja jest trudniejsza. Tak mały wyrzucany pisklak nie jest wyrzucany "bo tak", tylko z konkretnych powodów np. choroba, wada rozwojowa, brak możliwości wykarmienia piskląt. To wszystko powoduje eliminację najsłabszych ogniw, które w dłuższej perspektywie czasu nie mają szans na przeżycie, lub są one niewielkie. Jeżeli taka sytuacja ma miejsce powrót na gniazdo najprawdopodobniej zakończy się tak samo - wyrzuceniem i w końcu śmiercią, ale takie są prawa natury. Jeśli taki pisklak spadł z gniazda, (a nie tak jak nasze które zostały wyrzucone na brzeg) jest zapewne martwy (upadek z ok 10 metrów). Inna sytuacja jest, gdy pisklęta są większe - mają lotki, próbują rozprostowywać skrzydła i przepychają się na małym gnieździe. Wtedy często zdarzają się "wypadki" i sprawne, zdrowe młode wypadają. Takie ptaki można do gniazda odłożyć nie bojąc się, aż tak ich odrzucenia. Przed wkładaniem trzeba sprawdzić, czy pozostałe nie są na tyle duże, aby przedwcześnie wylecieć z gniazda. Przede wszystkim nie możemy szkodzić.
pozdrawiam
Wojciech Kaźmierczak
PwG OTOP
belcia napisał:
ornitolog92 napisał:
O ile mi wiadomo to takie działanie jest niezgodne z polskim prawem. Przy oględzinach nie stwierdzono żadnych urazów, ani ran, a nikt z nas nie jest weterynarzem i takich piskląt zabrać nie można. Poza tym oznaczałoby to dla nich długie przebywanie w niewoli w czasie, którego człowiek musiałby ich wszystkiego nauczyć, a to nie jest proste i mimo wszelkich starań nijak ma się to do tego co nauczą ich prawdziwi rodzice w o wiele krótszym czasie. Przebywanie pod opieką rodziców zapewnia im najlepszy możliwy start. Nikt nie mógł przewidzieć, że tak to się skończy, a wiele razy takie akcje kończyły się sukcesem. Opcja z zabraniem piskląt i przekazaniem ich specjalistycznym azylom jest jedną z najgorszych i należy to robić tylko w przypadkach, gdy pisklęta nie mają żadnych szans wyleczyć się w naturze. Nikt nie przypuszczał, że taka będzie reakcja Dziedzica.
pozdrawiam
Wojciech Kaźmierczak
PwG OTOPTomekG napisał:
Zostało chyba zrobione wszystko co można było (i co chyba powinno się) zrobić. Moim zdaniem, jedyne co można by było zrobić innego, to od razu zabrać bociany przy pierwszym podejściu, ale chyba trzeba by było być jasnowidzem, żeby przewidzieć to, że dorosły wróci i zachowa się w taki sposób. Chciano zapewne, aby interwencja/ingerencja była jak najkrótsza, a w razie czego przecież można by ją było w każdej chwili powtórzyć (a co by to był za krzyk niektórych osobników, gdyby bociany wróciły do gniazda po kilku dniach i wtedy zostały by wyrzucone?)
A co zrobić w sytuacji kiedy są w gnieżdzie pisklęta tylko z jednym z rodziców, a drugi je porzuca z braku pożywienia,lub innego losowego wypadku?
Offline
Użytkownik
18,05, 2010
22,23 Dwa bocianki w gnieździe. Ciekawe jaka jest pogoda?
Offline
Zbanowany
22.27. Na gnieździe jest dobrze widoczny jeden bocian, drugiego nie mogę dostrzec na żadnym przekazie.(f.1.). ...
Ostatnio edytowany przez wladek12 (2010-05-18 22:33:39)
Offline
Moderator
W oddalonym o kilka kilometrów Ostrowie pada cały czas deszcz.
pozdrawiam
Wojciech Kaźmierczak
PwG OTOP
ekar napisał:
18,05, 2010
22,23 Dwa bocianki w gnieździe. Ciekawe jaka jest pogoda?
Offline